piątek, 23 września 2011

Zawczasu...


Trzy wielkie pudla na środku pokoju,wózek do przeprowadzek w przedpokoju,
masa gazet na podłodze...
Taki widok przywitał mnie dzisiaj rano.Do przeprowadzki jeszcze 2 miesiące a mój maż chodzi jak w letargu i zawija niemal wszystko w gazety.
Mam nadzieje,ze jak wrócę wieczorem z pracy to znajdę kubek do herbaty;)

Czasem gdy coś ważnego ma się wydarzyć  w naszym życiu i nie możemy sie już tego doczekać to często liczymy dni i przygotowujemy się do tej sytuacji. To emocje sprawiając,ze nie możemy usiedzieć w miejscu  zaczynamy wszelakie przygotowania.

Ja niestety nie mogę zaliczyc się do grupy takich osób.U mnie jest wręcz przeciwnie.
Ciesze się bardzo z powodu ważnych wydarzeń ,ale nie robię nic dopóki ta chwila nie nastanie.
Wszystko zostawiam na ostatnia godzinę.

Nie dlatego,ze nie mam czasu na przygotowania,ale dlatego ze takie przygotowania zawczasu, sprawiają, ze tracę swoja równowagę i nie mogę skupić się na innych obowiązkach.

Dlatego skoro mam się przeprowadzać za 2 miesiące ,to mój najlepszy czas na pakowanie to 2 dni przed przeprowadzka.
Ale nie wszyscy członkowie rodziny tak uważają.

Chociaż to moje zostawianie spraw na ostatnia godzinę przypominaja mi o pewnej podroży promem do Polski.
Myśląc ,ze prom wypływa jutro, postanowiłam pakowac się dzisiaj i zaczęłam od przygotowania biletów na prom.
Mina mi zrzedła kiedy okazało się ze statek wypływa za 2 godziny...


2 komentarze:

  1. Mam podobnie do Ciebie. Pakowanie się dużo wcześniej ma też zgubne skutki, bo zazwyczaj to, co wsadzimy do pudła, za dwa dni okazuje się niezbędne. Wyciągamy więc, potem znowu pakujemy itd. Ciągle czegoś szukamy i robimy jeszcze większy bałagan, w którym na koniec przestajemy się orientować.
    A przygodę z biletem lotniczym miałam podobną do Twojej. Tyle, że miałam więcej czasu do wylotu ;-)
    Pozdrawiam, Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak to jest czasami jak górują emocje:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz ochotę , możesz podzielić się tutaj swoim zdaniem.Zapraszam,Kitajka.