Dzisiaj w pracy spotkałam koleżankę, której maz od wczoraj leży w szpitalu w ciężkim stanie. Niewiadomo czy przeżyje.
Byla wystraszona.
Oczy niewyspane, zmęczone od łez.
Ta niepewność i strach.
Jej łzy.
Spontanicznie ja przytuliłam i próbowałam cos powiedzieć.
Ale tak naprawdę nie odważyłam sie mówić zbyt wiele.
Pozwoliłam jej wylać wszystkie swoje uczucia i porostu jej słuchałam.
Ku mojemu zdziwieniu nikt w pracy się tym nie przejął, nikt nie ofiarował pomocy. Oczywiście nie wszyscy wiedzieli...
A jej najbliższe koleżanki z grupy zachowały kamienne twarze i nieme usta.
Może nie wiedziały jak maja się zachować?
Może kiedy widzimy kogoś w krytycznym stanie,to odwracamy wzrok bo nie wiemy jak sami podołamy tej sytuacji.A może mamy o wiele ważniejsze rzeczy na głowie?.
Po co jeszcze martwic się kogoś obcego?
Nie wiem.
Wiem tylko ,ze znieczulica istnieje i to tak blisko nas,ze nie mamy pojęcia jak blisko.
Mam głęboka nadzieje,ze jej maz wróci do zdrowia.
Wiesz Kitajko, czasami wydaje się nam, że najlepszą reakcją jest jej brak. Może dlatego, że boimy się, że ktoś, komu okażemy współczucie, czy pomoc w bólu - rozklei się, a my nie będziemy potrafili tego unieść? Że zdemaskuje tym naszą słabość i odkryje większą, niż byśmy chcieli wrażliwość? Tak naprawdę nie wiem, bo sama sobie zadaję te pytania...
OdpowiedzUsuńMoże masz racje Aga,ale ja zawsze za bardzo wczuwam się w czyjąś role,i sama kiedy znajduje się w krytycznej sytuacji to doceniam wszystkie mile słowa i gesty skierowane w moja stronę.To takie wsparcie dodające mi otuchy.
OdpowiedzUsuńKitajko, według mnie, nie ma za bardzo :-))) Cudownie jest spotkać taką osobę, z dużą dozą empatii. Zazwyczaj też tak się zachowuję i równolegle - cieszę się, gdy spotkam kogoś, kto potrafi przytulić, pocieszyć, a gdy trzeba to i ochrzanić. Ale są też inni ludzie. Tacy, którzy często nie okazują współczucia. Nie umieją też takiego czegoś przyjąć. Krępuje ich okazywana w ten sposób sympatia. Prawdopodobnie tak ich wychowano, alboco ;-)
OdpowiedzUsuń