Pycha!!! |
Dzisiaj odniosłam sukces, który świadczy że nie należy się poddawać.
Pierwszy raz w życiu, udało mi się zrobić kluski, którymi nie udało mi sie wybić okna,
....bo sa mięciutkie i pyszniutkie.
Poprzednie nieudane próby spowodowały,że zaprzestałam kopytek i klusek śląskich. Były takie twarde,że można było nimi wybijać szyby.
A tu niespodzianka. Znalazłam przepis który okazał się rewelacja.
Często zdarza się tak ,że jak poniesiemy porażkę to robi nam się smutno,denerwujemy się i tracimy chęć na ponowienie próby.
Mogą to być zarowno małe jak i duże sprawy. Może nie tak błahe jak moje kluski ;)
Wiadomo, że boimy się przegranej,nie chcemy na darmo narażać się i tracić czasu skoro już raz nam się nie udało.
Z góry zakładamy ,że nam się nie uda,
Przyjmujemy to jako rzecz oczywistą.
Wpajamy sobie to do głowy.
A co byśmy powiedzieli jakbyśmy mogli mieć dar jasnowidzenia i okazało by się że za którymś tam z kolei razem wygralibyśmy, osiągnęli to co chcieli, to o czym marzyliśmy?
Moje kluski to zawsze porażka :P (Takie małe sukcesy są naprawdę motywujące!)
OdpowiedzUsuńHmmm... Na pewno nie warto się poddawać. Ale są też rzeczy, z którymi walczyć nie warto, choć z pozoru inaczej to wygląda. Żeby nie komplikować:
OdpowiedzUsuńsukces w robieniu klusek - mniam. Uwielbiam kluseczki w każdej postaci :-)) Poczynając od spagetti a na tych "na parze" kończąc. Tyle, że nie wszystkie mi się udają. Tym bardziej podziwiam i nieco zazdroszczę :-)))) Pozdrawiam serdecznie, aga
Może i tak,czasem nie warto się zdzierać, jak widzimy i czujemy,ze to nie ma sensu.Pozostaje nam tylko akceptacja.
OdpowiedzUsuńA kluchy udały mi się pierwszy raz w życiu;)
Na parze tez robiłam ale za każdym razem wychodziły gumowe:) Może kiedyś jeszcze raz spróbuje.